czwartek, 4 stycznia 2018

Bieszczady - kilka tras wokół Ustrzyk Górnych

Bieszczady

Poprzednim postem - tym, w którym opowiadałam Wam o wieczorze panieńskim Karoliny - zaprosiliśmy Was w Bieszczady. Nie wypada na tym poprzestać. Chodźmy w góry!

Ale nie, chwilkę - zanim pójdziemy... trzeba dojechać do Ustrzyk Górnych. Wybraliśmy opcję wygodną. Dla nas. Zaraz po poprawinach wpakowaliśmy się do auta młodej pary i daliśmy zawieźć się na Południe. Trochę to trwało, ale naprawdę warto. Zresztą - zaraz udowodnimy.

Kąt do spania wynajęliśmy u pani Barbary. Dom pełen piechurów - bomba! I my. Szybko obmyśliliśmy cztery trasy, po jednej na każdy dzień. I w drogę!


Dzień 1. Kalnica - Smerek - Przełęcz Orłowicza - Połonina Wetlińska - "Chatka Puchatka" - Przełęcz Wyżna

Coby nie nabawić się zakwasów już pierwszego dnia, zaczęliśmy łagodnie. Zresztą, jak zwykle. Na początek szlaku (między wsią Smerek a Kalnicą) dojechaliśmy busem. To idealna opcja, gdy planuje się zacząć i zejść z trasy w dwóch różnych miejscach.
Obraliśmy szlak czerwony i ruszyliśmy przed siebie, na Smerek (1222 m n.p.m.). Na jego szczycie, pod krzyżem, przysiedliśmy na chwilę, by coś zjeść. Idąc dalej za czerwonymi znakami, dotarliśmy na Przełęcz Orłowicza (1095 m n.p.m.).

Stamtąd - ach! Połoniną Wetlińską - nie zmieniając szlaku, poszliśmy w stronę schroniska PTTK "Chatka Puchatka". Czas na drugie śniadanie, które... zamiast dodać nam sił, trochę nas otępiło. Zdecydowaliśmy się zejść najkrótszą drogą na Przełęcz Wyżną, a stamtąd busem wróciliśmy do Ustrzyk.





Dzień 2. Widełki - Bukowe Berdo - Tarnica - Szeroki Wierch - Ustrzyki Górne

W moim osobistym rankingu - najpiękniejsza z tras, które przeszliśmy w czasie tego urlopu. Busem podjechaliśmy do osady leśnej Widełki, gdzie zaczyna się szlak niebieski prowadzący na szczyt o tej samej nazwie (1016 m n.p.m.). Pniemy się w górę, by wejść na Bukowe Berdo i dalej, krocząc jego grzbietem, podziwiać doliny po lewej i prawej stronie.

Szlakiem niebieskim dochodzimy na Przełęczy pod Tarnicą. Schodzimy z niego, by szlakiem żółtym wejść na szczyt (1346 m n.p.m.). Tłoczno tu. I wietrznie. Wracamy na przełęcz, a stamtąd szlakiem czerwonym przez Szeroki Wierch do Ustrzyk Górnych.















Dzień 3. Brzegi Górne - Połonina Caryńska - Ustrzyki Górne

Wycieczka - ekspres... Podjechaliśmy do Brzegów Górnych. Busem, a jakże. I stamtąd szlakiem czerwonym wzdłuż Połoniny Caryńskiej (1239 m n.p.m.). Do Ustrzyk Górnych.

Dlaczego tak krótko? Ano dzień trzeci to dzień "sesji ślubnej" naszych nowożeńców! Zależało nam więc na tym, by w miarę szybko i bezboleśnie wspiąć się gdzieś wysoko i korzystać z pięknych widoków. Padło na połoninę.

Nie śpieszyliśmy się. Z robieniem zdjęć poczekaliśmy do popołudniowego słońca. Swoją drogą - w Bieszczadach nie wolno się śpieszyć! Nic więc dziwnego, że schodziliśmy po zachodzie słońca. Właściwie... zbiegaliśmy. Też nie wolno, wiem. Ale gdy już wszyscy zaczęli biec i zostajesz sam w lesie - co zrobić? Ten widzi wilka. Ta słyszy niedźwiedzia. więc biegnę. Upadam. Jeszcze nie wstałam, ale już biegnę... nie, jednak upadam. Mgnienie oka i byliśmy w Ustrzykach. Nie polecam!






Dzień 4. Przełęcz Wyżniańska - Mała Rawka - Wielka Rawka - Krzemieniec - Ustrzyki Górne

Z busa wysiedliśmy na Przełęczy Wyżniańskiej (855 m n.p.m.) i szlakiem zielonym ruszyliśmy do bacówki PTTK "Pod Małą Rawką". Chwila napawania się widokiem dwóch pięknych kotów i (za drzwiami) psa... dobrze, w końcu poszliśmy oglądać góry. Najpierw Mała Rawka (1271 m n.p.m.), potem - szlakiem żółtym - Wielka Rawka (1307 m n.p.m.). Stamtąd w prawo szlakiem niebieskim na Krzemieniec (1221 m n.p.m.), czyli trójstyk granic Polski, Słowacji i Ukrainy. Wróciliśmy tą samą drogą pod Wielką Rawkę, a tam - dalej szlakiem niebieskim - obraliśmy kierunek na Ustrzyki Górne.








Pierwszą wyprawę w Bieszczady uważamy za udaną! Choć rzeczywistość okazała się nieco inna niż nasze oczekiwania. Przede wszystkim wyobrażenie o (nie)przewyższeniach. Choć nie forsowaliśmy się - trasy były raczej krótkie - to zdarzały nam się momenty zadyszki. A przecież Bieszczady to takie góry, w których się łazi zamiast wspinać... tak słyszeliśmy. Mimo to dobra kondycja się przydaje. Chyba stanie się już tradycją, że z urlopu - zamiast magnesu - przywozimy postanowienie pracy nad jej poprawą.

2 komentarze:

  1. Oj umieją Biesy z Czadu człeka zgonić, umieją! A przebiegłe przy tym, jak mało co. Ledwie człek myśli ze już kres podejsciami granią będzie lekko sunął, a tu nie, wcale, serce wali, pluca dyszą a szlak wyglada na równy... Ki czort?! A to biesy właśnie!

    Ładnie przemyślane trasy, sensownie. Pogratulowac pomysłu i realizacji

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O to, to właśnie! Warte każdej kropli potu, którą wyduszą.
      Dziękujemy!

      Usuń