czwartek, 11 stycznia 2018

Karolina i Kamil ♥


Było o wieczorze panieńskim Karoliny, było o naszej "wspólnej" podróży poślubnej... jakże więc mogłabym nie wspomnieć o zabawie w robienie im zdjęć!
Nie opowiem, jak było mi miło, gdy mnie o to poprosili. Nie potrafię! Do tej pory udawało mi się robić im zdjęcia ot tak, mimochodem. Na wycieczkach, na co dzień. Wychodziło naturalnie. Przyznam, byłam zadowolona z efektów. Co nie zdarza mi się często! Ale gdy padło hasło "sesji ślubnej" ...w Bieszczadach! Trochę się spięłam.
Jestem kompletnym laikiem. Lubię robić zdjęcia, ale nie starcza mi samozaparcia, by zbudować sobie solidne zaplecze teoretyczne. Chciałabym się poprawić. Naprawdę! I tak - zamiast radości z prośby przyjaciół, czułam strach o efekty tego eksperymentu.
Powiedzmy, że ten mnie nie sparaliżował. W końcu dałam radę przeczytać kilka artykułów. Głównie o fotografii w górach, mniej o ślubnej. Najważniejsze, co wyniosłam z lektury, to przykazanie zachowania dużej głębi ostrości. Fotografowanie w górach polega na łączeniu w płaszczyźnie zdjęcia elementów bardzo od siebie oddalonych. By mimo to obrazki były wyraźne i ostre, trzeba zastosować wysoką wartość przysłony (zależnie od warunków przyjmijmy, że nie mniej niż 11, może nawet 16). No i zasada, którą zna chyba każdy – właściwa pora dnia. Najkorzystniejsze jest światło docierające do ziemi krótko po wschodzie lub krótko przed zachodem słońca. Wybraliśmy godziny popołudniowe.
Wyposażeni w aparat (Canon 500D), tylko jeden obiektyw (Tamron 17-50mm f/2.8) i statyw Kamila ruszyliśmy z Brzegów Górnych na Połoninę Caryńską. Nie braliśmy nic więcej. Niewiele więcej mamy. Dotarliśmy dość wcześnie - jak na robienie zdjęć - więc przycupnęliśmy za jedną ze skałek i łapaliśmy ciepłe promienie południowego słońca. Mmm… było błogo. Gdy wreszcie mieliśmy zacząć, byliśmy już tak rozluźnieni, że nie mogło się nie udać. Jasne, po czasie widzę, że sporo rzeczy mogłam zrobić lepiej. Zresztą, sami zobaczcie!

P.S. Karolino, Kamilu – dziękujemy! Wspaniale się z Wami bawiliśmy! 








4 komentarze:

  1. Super pomysł, myślę że z RAWów (jesli robiłaś w RAWach?) mozna by ciut jeszcze w "postprodukcji" wyciągnąć, ale tu mistrzem jest Grzesiek Maziarski ze "skrawków puszczy". Na pewno kadry dobra, technicznie też udane. Moja Marzenka przyczepiła by się do obecności plecaka na jednym zdjęciu, ale mi on nie wadzi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, niestety - to zwykłe JPGi. I racja, niedosyt pozostaje. Może jeszcze się podszkolę... Co do plecaka - zdjęcie zrobiłam już w drodze powrotnej, z marszu - bez pozowania. Pewnie dlatego to jedno z moich ulubionych :)

      Usuń
    2. Bardziej niż plecak podoba mi się w kadrze but:)
      Kamil

      Usuń