Zamek w Krasiczynie |
Do
Krasiczyna wstąpiliśmy w drodze do Przemyśla. Wcześniej, w
podobnych okolicznościach, trafili tu nasi przyjaciele. Podzielili
się zdjęciami. I obudzili w nas potrzebę obejrzenia tego miejsca
na żywo. Nadarzyła się okazja. W Ustrzykach się rozpadało. Na
dobre. Tak, tak – wciąż kontynuuję relację z (nie)naszejpodróży poślubnej. Trzeba było coś wymyślić.
Jak
pewnie już zauważyliście, ostatnio staliśmy się jakoś bardziej
wygodni. Cóż, nie będziemy burzyć tego wyobrażenia. Wsiadamy w
samochód i dajemy zawieźć się na miejsce (około 11 km od
Przemyśla). Parkujemy w pobliżu, kupujemy bilet – normalny 15
PLN, ulgowy 8 PLN. I idziemy zwiedzać! Z przewodnikiem.
Baszta Szlachecka |
Widok od strony fosy |
Zanim
jednak dotrzemy na dziedziniec wewnętrzny, gdzie zaczyna się
„wycieczka”, rzut oka na zamek w całej okazałości. Zbudowano
go w XVI-XVII w. w miejscu wcześniejszego założenia drewnianego, w
pobliżu przeprawy przez San. Pierwszym jego właścicielem był
Stanisław Krasicki. Dzieło ojca dopełnił Marcin (też Krasicki,
po tacie). Budowlę w stylu renesansowo-manierystycznym osadzono na
planie prostokąta - co bok, to inna z czterech stron świata. Każdy
z jego wierzchołków zwieńczono cylindryczną basztą:
- Boską (a w niej kaplica i krypta ostatnich przedwojennych właścicieli zamku),
- Papieską,
- Królewską,
- Szlachecką (Rycerską).
Tym
samym w założeniu architektonicznym zamku odzwierciedlono
najważniejsze dla jego właściciela wartości: Boga, Kościół,
monarchię i szlachectwo. Sylwetkę budowli uzupełniono kwadratową
wieżą zegarową. Nad wszelkimi pracami czuwali nie tylko lokalni
artyści przemyscy, lecz przede wszystkim architekci z Włoch.
Co
przykuwa uwagę zaraz po wejściu na wewnętrzny dziedziniec zamkowy?
To coś! Tzn. niezwykłe dekoracje ścienne, tzw. sgraffita. Poprzez
nakładanie na siebie kolorowych warstw tynku (lub gliny) i
zeskrobywanie powłok wierzchnich (zanim te się utwardzą) tworzy
się dwu- (lub wielo-) barwne wzory przestrzenne.
Krasiczyńskie sgraffito |
Wieża zegarowa, Baszta Boska i unikalne dekoracje ścienne |
Zamek
w Krasiczynie ma ich około 7 000 m kw, czyli chyba najwięcej w
Europie (tak przeczytałam u Marysi:
tutaj).
Na pamiątkę pobytu królów: Zygmunta III Wazy, Władysława IV,
Jana Kazimierza i Augusta II, ściany zamku ozdobiono ich wizerunkami
wykonanymi właśnie tą metodą.
Baszta Szlachecka |
Niestety,
choć zamek z zewnątrz zachwyca, jego mury niewiele skrywają.
Większość oryginalnego wyposażenia została albo złupiona, albo
zdewastowana. Chyba że idzie o skrywanie tajemnic... te mury
niejedno widziały!
Wnętrze kaplicy w Baszcie Boskiej |
Wnętrze kaplicy w Baszcie Boskiej |
Wnętrze kaplicy w Baszcie Boskiej |
Ale
od początku. Dajmy na to, od bezpotomnej śmierci Krasickich. Zamek
przechodził w różne ręce, by w końcu w 1835 roku na ponad
sto lat trafić do majątku Sapiehów. Nowi właściciele zapewnili
Krasiczynowi intensywny rozwój zarówno gospodarczy, jak i
społeczny.
Wnętrza zamkowe |
Wśród
nich – on, Adam Sapieha. O tym, jak był przystojny, niech świadczy
fakt, że Jan Matejko wykorzystał jego walory do przedstawienia
księcia Witolda na koniu w „Bitwie pod Grunwaldem”. Miał
chłopak powodzenie. Latem 1851 r., pewnie nie bez sugestii swej
matki, Adam oświadczył się listownie pewnej 20-letniej damie. Mowa
o Jadwidze Sanguszko, córce pięknej Izabeli z Lubomirskich. Ponoć
zamiast urody, odziedziczyła po matce dobroć i troskliwość. Mało?
Wiosna
1852 r. zapisała się w kronikach towarzyskich ślubem Adama i
Jadwigi. Niestety, pannę młodą swą urodą przyćmiła jej
siostra, 16-letnia wtedy Helena. Ta również miała swój epizod u
Matejki – pozowała mu do „Hołdu Pruskiego”. Mówiło się, że
jest drugą obok Katarzyny z Branickich Potockiej największą
pięknością Krakowa.
Tuż
przed przyjazdem nowożeńców na zamku wybuchł pożar. Czy słusznie
brano go za zły omen dla młodej pary? Niby nie, urodziło im się
dziewięcioro dzieci. A
propos tych dzieci! Zamek jest otoczony parkiem, w którym na
pamiątkę narodzin każdego potomka Sapiehów sadzono drzewo: dla
synów – dęby, dla córek – lipy. Ale
do rzeczy! Do biednej Jadwigi!
I wcale nie myślę teraz o podporządkowaniu się despotycznym rządom teściowej.
No dobrze, o tym może trochę też. Ale chyba jeszcze gorzej miała
z... mężem. Między
nim a jej siostrą dość szybko wywiązał się romans, który trwał
kilka lat. Jego owocem było dwoje dzieci. Pierwsze z nich (córkę)
wysłano do Francji. Z czasem kontakt z nią całkowicie się urwał. Drugie
trafiło na wychowanie do Jadwigi... Syn Adama i Heleny prawdę o
swoich rodzicach poznał dopiero po śmierci matki. Trudno było mu
poradzić sobie z tą sytuacją. Ostatecznie zerwał stosunki
rodzinne.
Co
w tej historii smuci najbardziej? Jadwiga do samego końca uwielbiała
siostrę. Tak ją ponoć wychowano. Dla Sanguszków rodzina miała
być wartością samą w sobie. A wzajemna miłość i szacunek –
bezwarunkowe. Obdarzyła nimi też męża. I nigdy się z tego nie
wycofała (po więcej szczegółów i tym razem odsyłam do Marysi: tutaj).
Kiedy
w 1939 r. do zamku weszli Rosjanie, doszło m.in. do profanacji zwłok
Sapiehów. Żołnierze Armii Czerwonej mieli wyjąć trumny z
grobowców, opróżnić je i używać na dziedzińcu do kąpieli.
Kości wysypano na środku krypty. I choć w 2008 r. zakończono jej
odnowę, właściwie nie wiadomo, w jakim stopniu nowe tablice oddają
rzeczywistość.
Nowe tablice w krypcie |
Pozostałości zniszczonych tablic |
Po
II wojnie światowej majątek przejęło państwo. W zamku działało
wtedy technikum leśne. W latach 70. mecenat nad obiektem objęła
Fabryka Samochodów Osobowych w Warszawie, a po jej likwidacji (od
1996 r.) obiekt znajduje się w rękach Agencji Rozwoju Przemysłu.
Na jego terenie działają m.in. hotel i restauracja.
PS. No tak, jeszcze lochy!
Jako obywatel Xiążęcego miasta Tarnowa, który wszak do Sanguszków należał, potwierdzam że rodzina była dla nich bardzo ważna.
OdpowiedzUsuńCzy Jadwiga była taka nieszczęśliwa? Można by powiedzieć "zostało w rodzinie" ;) w sumie to i tak lepsze niż gdyby miał się chłop za obcymi babami uganiać.
Sam zamek właśnie przez swoją manieryczność robi bardzo ciekawe wrażenie, a jednocześnie zostawia człowieka w poczuciu pewnej dysharmonii. Mimo wszystko większość ludzi lubi formy czyste albo renesans, albo manieryzm, albo barok. Tu mamy już nie renesans, nie do końca manieryzm i przeczucie baroku.
Że bogaty, to jasne w końcu tu już mamy zasięg "królewiąt kresowych", których stać było na "przeskoczenie" Europy ;)
Ale miejsce fajne, choc nam chyba bardziej podobał się nocleg na zamku w Lesku.
Nie przekonałeś mnie :) ...i bo ja wiem, czy to mniejsze zło? Musiało boleć, bardzo. Choć może Jadwiga znalazła jakiś sposób, by sobie z tym radzić. Ech, gdyby nie mieli własnej dziewiątki! A tak, nie potrafię tego ogarnąć.
UsuńOpisałeś ten nocleg (albo choć zamek!) u siebie? Podrzucisz link?
Się na kobietach nie znam tak dobrze jak na beskidzkich szlakach, ale skoro Wislocka (filmu nie ogladalem, piszę na podstawie biografii netowych) tolerowala, a nawet chyba byla zadowolona z trójkota w jakim żyli, to tu tez wszystko mozliwe. Sama zaniedbywana nie była, siostra nie narzekala... Małżeństwa mormońskie podobno są bardzo udane...
UsuńMnie bardziej zastanawia facet, skoro już jedna kobieta jest "jak cieknąca rynna" (to nie ja, to Salomon - ten Biblijny!) to dwie...?! Moze chodzilo mu o umartwienie, pokutę? ;)
O ile pamiętam Lesko w czasach jeszcze przed blogowych bylo, a potem już tam nie wracalismy. Nawet zdjęcia chyba same analogi. Ale podobało się bardzo.
Zdaje się, że owszem – tolerowała, ale tylko do pewnego momentu. Egoizm to potężna siła i w końcu (albo od czasu do czasu, zależy od człowieka) daje o sobie znać. Całkiem naturalnie. Choć jasne, mogą istnieć też inne scenariusze. Zwłaszcza, jeśli wzrasta się w określonych wzorcach.
UsuńTen Sapieha, to umartwianie... nie, jakoś mi to nie pasuje. :)
Gdyby zdarzyło Wam się wrócić do Leska, chętnie przeczytam, pooglądam i dam się zauroczyć. Z drugiej strony ciekawe, jak czas zweryfikowałby Wasze wspomnienia.
PS. Oj tak, na tych szlakach to Ty się znasz, jak mało kto!
Jasne, jak będziemy to na pewno napiszę, ale na razie inne plany.
Usuń