środa, 14 września 2016

Tatry: Przez Grzesia i Rakoń na Wołowiec

Wołowiec

Szlaki:
  • Siwa Polana – Polana Chochołowska: zielony
  • Polana Chochołowska – Grześ: żółty
  • Grześ – Wołowiec: niebieski
  • POWRÓT: zielony

Stopień trudności: 3/5

Ponoć nie warto moknąć dla Nosala. To też nie zmokłam. Co innego dla Wołowca! Ale od początku. Na Siwą Polanę z Zakopanego dojeżdża bus. Kierunek: Dolina Chochołowska. Wszystko prawda. Dolina jest tak długa, że nim doszliśmy do schroniska, by zacząć właściwą wędrówkę, zdążyłam już zgłodnieć. Idealnie! Właśnie na taką okazję stworzono „przysmak chochołowski”. Szarlotkę z jagodami. Mniam! Można ruszać dalej.

Widok z Grzesia
Widok z Grzesia
Widok z Grzesia

Szlakiem żółtym, w deszczu, dotarliśmy na Grzesia. I oto! W oddali! On. Wołowiec. Tam, za tą mgłą. Tak wynika ze zdjęcia w przewodniku. Kilka kadrów spod parasola* i ruszamy dalej. Szlakiem niebieskim na Rakoń.

Szlak niebieski z Grzesia na Wołowiec
Widok ze szlaku
Widok ze szlaku
Szlak niebieski z Grzesia na Wołowiec

Im bliżej Wołowca, tym gęstsza mgła. Czytam mapę. Mamy wracać szlakiem zielonym, w dół gdzieś po lewej... w tej mgle!? Yyy...

Szlak niebieski z Grzesia na Wołowiec
Szlak niebieski z Grzesia na Wołowiec

Wspinamy się coraz wyżej. Jest mokro, wietrznie i zimno. Nie czuję dłoni. Pewnie wrócą do mnie kilkadziesiąt metrów niżej. Nie ma się czym denerwować. Mijamy hałdy śniegu. Ludzi, którzy wyłaniają się z mgły. I tyle. Zdobywamy szczyt, z którego nic nie widać. Dookoła mleczna biel. Fajnie.

Rzut oka w tył na Rakoń
Rzut oka w tył na Rakoń

Naprawdę! Niesamowite uczucie. Chwila satysfakcji. Szybki (mrożony) baton. I w tył zwrot. Wracamy do miejsca, w którym stromo w dół odbija szlak zielony. Moment zawahania. Skalne stopnie pojawiają się dopiero wtedy, gdy nasze stopy już się o nie opierają. Mgła bardzo powoli się rozrzedza. Wracamy pod schronisko. I dalej szlakiem zielonym – na Siwą Polanę. Przemoczeni. I szczęśliwi.

[Podsumowując...]

Świetna trasa. Nieco dłuży się spacer Doliną Chochołowską. Za to odcinek od Grzesia do Wołowca – idealny. Piękne panoramy. Stopień trudności znacznie zawyżyły warunki atmosferyczne. Sam szlak nie jest szczególnie trudny. Większego wysiłku wymaga właściwie tylko jedna prosta, ostatnia - podejście na Wołowiec.



*Nie, nie chodzimy po górach z parasolem w ręku. Spakowałam go z myślą o wieczorze w Zakopanem. Idealnie się jednak nadał do robienia zdjęć w deszczu.

6 komentarzy:

  1. Te trasy podejście w Tatrach praktycznie wszystkie się dłużą, taki ich urok, o niebo lepiej jest na Słowacji, choć tam z kolei inne mankamenty, ale i historia to inna.
    Sam mgłę bardzo lubię... ale nie na szlaku, jeśli to realne rozwiązanie to wolę nadłożyć jakimś szlakiem okrężnym byle nie schodzić we mgle.


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie byliśmy jeszcze co prawda na zbyt wielu, ale właściwe tylko to w Chochołowskiej tak nas znużyło - trochę monotonnie. Na spacer pewnie w sam raz, ale jeśli chce się wyprawić gdzieś dalej, trudno wyzbyć się wrażenia, że marnuje się czas...

      Usuń
  2. Mam wrażenie że nad Wołowcem zawsze jest mgła ;)....a może to chmury?...taki spacer w chmurach hmm marzenie =D

    OdpowiedzUsuń
  3. Taką pogodę miałam 2 lata temu, kiedy zrobiłam nieudane podejście na Rakoń :) A szarlotkę z jagodami również polecamy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cale szczescie, ze choc na szarlotke mozna liczyc przy kazdej pogodzie!

      Usuń