 |
Wołowiec |
Szlaki:
Siwa
Polana – Polana Chochołowska: zielony
Polana
Chochołowska – Grześ: żółty
Grześ
– Wołowiec: niebieski
POWRÓT:
zielony
Stopień
trudności: 3/5
Ponoć
nie warto moknąć dla Nosala. To też nie zmokłam. Co innego dla
Wołowca! Ale od początku. Na Siwą Polanę z Zakopanego dojeżdża
bus. Kierunek: Dolina Chochołowska. Wszystko prawda. Dolina jest tak
długa, że nim doszliśmy do schroniska, by zacząć właściwą
wędrówkę, zdążyłam już zgłodnieć. Idealnie! Właśnie na
taką okazję stworzono „przysmak chochołowski”. Szarlotkę z
jagodami. Mniam! Można ruszać dalej.
 |
Widok z Grzesia |
 |
Widok z Grzesia |
 |
Widok z Grzesia |
Szlakiem
żółtym, w deszczu, dotarliśmy na Grzesia. I oto! W oddali! On.
Wołowiec. Tam, za tą mgłą. Tak wynika ze zdjęcia w przewodniku.
Kilka kadrów spod parasola* i ruszamy dalej. Szlakiem niebieskim na
Rakoń.
 |
Szlak niebieski z Grzesia na Wołowiec |
 |
Widok ze szlaku |
 |
Widok ze szlaku |
 |
Szlak niebieski z Grzesia na Wołowiec |
Im
bliżej Wołowca, tym gęstsza mgła. Czytam mapę. Mamy wracać
szlakiem zielonym, w dół gdzieś po lewej... w tej mgle!? Yyy...
 |
Szlak niebieski z Grzesia na Wołowiec |
 |
Szlak niebieski z Grzesia na Wołowiec |
Wspinamy się coraz wyżej. Jest mokro, wietrznie i zimno. Nie czuję
dłoni. Pewnie wrócą do mnie kilkadziesiąt metrów niżej. Nie ma
się czym denerwować. Mijamy hałdy śniegu. Ludzi, którzy
wyłaniają się z mgły. I tyle. Zdobywamy szczyt, z którego nic
nie widać. Dookoła mleczna biel. Fajnie.
 |
Rzut oka w tył na Rakoń |
 |
Rzut oka w tył na Rakoń |
Naprawdę!
Niesamowite uczucie. Chwila satysfakcji. Szybki (mrożony) baton. I w
tył zwrot. Wracamy do miejsca, w którym stromo w dół odbija szlak
zielony. Moment zawahania. Skalne stopnie pojawiają się dopiero
wtedy, gdy nasze stopy już się o nie opierają. Mgła bardzo
powoli się rozrzedza. Wracamy pod schronisko. I dalej szlakiem
zielonym – na Siwą Polanę. Przemoczeni. I szczęśliwi.
[Podsumowując...]
Świetna
trasa. Nieco dłuży się spacer Doliną Chochołowską. Za to
odcinek od Grzesia do Wołowca – idealny. Piękne panoramy. Stopień
trudności znacznie zawyżyły warunki atmosferyczne. Sam szlak nie
jest szczególnie trudny. Większego wysiłku wymaga właściwie
tylko jedna prosta, ostatnia - podejście na Wołowiec.
*Nie,
nie chodzimy po górach z parasolem w ręku. Spakowałam go z myślą
o wieczorze w Zakopanem. Idealnie się jednak nadał do robienia
zdjęć w deszczu.
Te trasy podejście w Tatrach praktycznie wszystkie się dłużą, taki ich urok, o niebo lepiej jest na Słowacji, choć tam z kolei inne mankamenty, ale i historia to inna.
OdpowiedzUsuńSam mgłę bardzo lubię... ale nie na szlaku, jeśli to realne rozwiązanie to wolę nadłożyć jakimś szlakiem okrężnym byle nie schodzić we mgle.
Nie byliśmy jeszcze co prawda na zbyt wielu, ale właściwe tylko to w Chochołowskiej tak nas znużyło - trochę monotonnie. Na spacer pewnie w sam raz, ale jeśli chce się wyprawić gdzieś dalej, trudno wyzbyć się wrażenia, że marnuje się czas...
UsuńMam wrażenie że nad Wołowcem zawsze jest mgła ;)....a może to chmury?...taki spacer w chmurach hmm marzenie =D
OdpowiedzUsuńOj tak, bylo basniowo!
UsuńTaką pogodę miałam 2 lata temu, kiedy zrobiłam nieudane podejście na Rakoń :) A szarlotkę z jagodami również polecamy :)
OdpowiedzUsuńCale szczescie, ze choc na szarlotke mozna liczyc przy kazdej pogodzie!
Usuń