czwartek, 24 sierpnia 2017

Szlakiem Orlich Gniazd. Dzień 7: Zagadkowa Korzkiew... i całkiem oczywisty Wawel!

Skoro nie udało nam się dzień wcześniej, rakiem ruszyliśmy pod Jaskinię Ciemną. Kręcący się w jej pobliżu ludzie dodali nam otuchy. Dziś się uda! Nie musieliśmy długo czekać. Jeszcze tylko ostrzeżenie o chłodzie i ciemnościach, wchodzimy do środka.



Do oświetlenia jaskini (długiej na 80 metrów) służą dziś tylko świeczki. Co prawda lampy zainstalowano tu na początku XX wieku, jednak uległy one zniszczeniu w czasie I wojny światowej. Jaskinia robi wrażenie. Zwłaszcza swoimi rozmiarami. Ma też ciekawą historię. Najstarsze ślady człowieka, pozostawione tutaj, pochodzą sprzed 125 tys. lat. O odległych dziejach jaskini ma przypominać też rekonstrukcja obozowiska neandertalczyków, usytuowana w jej sąsiedztwie. Z nieco młodszej historii - uwagę przykuwa koncert, który miał odbyć się w grocie w 1787 roku z okazji wizyty w tych stronach Stanisława Augusta Poniatowskiego.


Zanim ruszyliśmy w drogę (Doliną Prądnika w stronę Korzkwi), zatrzymaliśmy się na platformie widokowej przy wejściu do jaskini. Ach, doskonały widok na całą dolinę, Rękawicę, Bramę Krakowską i inne skały. Dalsza wędrówka zapowiadała się świetnie.


Jasne, tak też było. Do Korzkwi dotarliśmy zauroczeni tym, co wokół. Przed nami ostatni, przed Wawelem, zamek na szlaku. Pełni dziś funkcję hotelu, więc możliwości zwiedzania go są ograniczone. Zawsze się tego boję - nie wiadomo, jak dużo uda się zobaczyć. Na szczęście w tym przypadku strach był niepotrzebny. Zobaczyliśmy sporo. Mogliśmy swobodnie obejść wszystkie komnaty. Wzięliśmy nawet udział w konkursie. Radek je uwielbia. Rozwiązał kilka zagadek... i wygrał!



Nie będzie zaskoczenia - zamek wybudowano pod koniec XIV wieku. Jego mury mocno ucierpiały w trakcie potopu szwedzkiego. Jak czytamy w Zamkach w Polsce Macieja Węgrzyna:
Około roku 1720 właścicielem Korzkwi stał się Michał Stefan Jordan, generał wojsk Rzeczypospolitej i jeden z najbogatszych magnatów. Odbudował warownię w stylu włoskiego odrodzenia i przeznaczył na zamek myśliwski.
(M. Węgrzyn, Zamki w Polsce)

Od tego czasu zamek zdążył niestety jeszcze podupaść. Dopiero w 1997 roku, gdy kupił go Jerzy Donimirski, rozpoczęto jego właściwą odbudowę.


Panuję w nim naprawdę sympatyczna atmosfera. Mimo, że wszyscy mieli sporo pracy (przygotowywano jakąś większą "imprezę"), nikt nie traktował nas jak intruzów. A przecież zdarza się to w zamkach, które pełnią też (w niektórych przypadkach - przede wszystkim) funkcję komercyjną. Duży plus.

Z Korzkwi do Krakowa podjechaliśmy busem. Przystanek znaleźliśmy tuż za podjazdem na zamek. Obok parkingu. Zasada nierezerwowania noclegów, obowiązująca w czasie tej wyprawy, nie ominęła też Krakowa. Jakoś tak wyszło, że w informacji turystycznej na dworcu, oprócz darmowych mapek, uzyskaliśmy też pomoc w tej kwestii. Pierwszy raz skorzystaliśmy z takiej formy szukania pokoju. Wyszło fajnie. Niedrogo i blisko centrum.

Zostaliśmy 2 dni. Jeden spędziliśmy na Wawelu. W tym kilkanaście minut sam na sam z Damą z gronostajem. Jakaś magia. Wspięliśmy się też na baszty, z których roztacza się piękny widok. Zwłaszcza na pozostałe części zamku i katedrę. I, uwaga! Nie pogardziliśmy - nawet po wizycie w ojcowskich jaskiniach - grotą smoka wawelskiego. Ale dysonans był.



Odwiedziliśmy chyba większość tych najbardziej sztampowych miejsc Krakowa. Nic nie poradzę, lubimy je! Jeżeli ktoś ma podobnie, odsyłam do tego postu.

Do Poznania wróciliśmy pociągiem. Z mocnym postanowieniem, że przemierzymy Szlak Orlich Gniazd raz jeszcze. Może rowerem? Nie wiem. Samo wspomnienie marszu działa kojąco. Uroda szlaku - przepraszam, ale... - nie do opisania. Pozostaje niedosyt. Powodów do powrotu jest zresztą więcej. Choćby to, że w połowie drogi "straciliśmy" aparat. Telefon go nie zastąpi. Zwłaszcza taki, jak mój.

2 komentarze:

  1. Pamiętam jak Korzkiew była jeszcze w odbudowie.
    Mocny koniec fajnej wyprawy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W wielu przypadkach to naprawdę duże szczęście. Byliśmy wczoraj przy ruinach zamku Świecie. (Od)budowa w toku. Cieszę się, że udało nam się zobaczyć je jeszcze w takim stanie.

      Usuń