sobota, 4 lutego 2017

Szlakiem Orlich Gniazd. Dzień 1: Częstochowa i Olsztyn

Olsztyn k. Częstochowy

Nasz pierwszy marszourlop. Pierwszy wspólny. I pierwszy w ogóle. Dziwne, że tak późno. Bo dajmy na to – taka para, on bez prawka, ona ma, ale w stanie idealnym, praktycznie nieużywane, jeszcze z panieńskim nazwiskiem. Więc albo wsiąść w pociąg do Kołobrzegu i leżeć tydzień plackiem, no albo zawierzyć własnym stopom i ruszyć w Polskę.

Zaczęliśmy trochę jak z tym Kołobrzegiem. Tzn. rozpłaszczyliśmy tyłki w pociągu. Podnieśliśmy je dopiero w Częstochowie. Chcieliśmy chwilę pokontemplować na Jasnej Górze. Wiem, gamonie z nas. Kontemplacja na Jasnej Górze? No właśnie. Miejsce wyjątkowe. Ale tak tłoczne i gwarne, że trzeba naprawdę sporego wysiłku, by skupić się tylko na modlitwie. Atmosfera raczej sienkiewiczowska. Nie narzekam (ach, Kmicic!).

Częstochowa

Częstochowa

Częstochowa

Na samym początku marszourlopu trochę oszukaliśmy. No nie tak całkiem oszukaliśmy, złe słowo – już na etapie planowania założyliśmy bowiem, że jeśli będzie taka potrzeba (albo chęć), to nic nie stoi na przeszkodzie, by korzystać z publicznych środków transportu. Wiedzieliśmy, że w Częstochowie będziemy dość późno, do tego pośpiech w klasztorze – odpada. Dlatego do Olsztyna na spokojnie podjechaliśmy PKS-em.

Trochę się obawialiśmy, że rezygnując z marszu, przegapimy coś pięknego – w tym wypadku widok na Jasną Górę. Na szczęście da się go podziwiać nawet zza szyb autobusu. Wiem, odbiór inny. Pewnie gdybyśmy szli w odwrotnym kierunku i szlak kończyli w Częstochowie, za nic byśmy go nie odpuścili. Następnym razem?

Ale! Co tam widok na Jasną Górę! Widok na zamek w Olsztynie k. Częstochowy – czysty surrealizm. Drugi plan bezmyślnie wsunięty pod pierwszy. Ruiny górujące nad ot takim zwykłym miasteczkiem. Wyglądające zza płotów, znad dachów – zależy, skąd się spojrzy. Nie sposób przegapić.

Olsztyn k. Częstochowy

Toteż nie myśląc jeszcze o szukaniu noclegu, podbiegliśmy pod zamek. Uiściliśmy należną opłatę za wstęp i... hulaj dusza! Teren jest spory. Przed Szwedami kompleks składał się z zamku górnego, średniego oraz dolnego.

Olsztyn k. Częstochowy

Olsztyn k. Częstochowy

Olsztyn k. Częstochowy

Olsztyn k. Częstochowy

Do rozbudowy zamku w połowie XIV w. przyczynił się Kazimierz Wielki. Z tego okresu pochodzi nazwa warowni: Holstein, czyli dziurawa skała (spolszczona później na Olsztyn).

Najpierw więc byli Szwedzi, potem budowa miejscowego kościoła. Z zamku niewiele pozostało. Zachowały się fragmenty murów obwodowych i budynków mieszkalnych, porozrzucane na naprawdę dużym obszarze, ponadto okrągła wieża i Baszta Sołtysia.

Olsztyn k. Częstochowy

Widok z ruin

Olsztyńskie czary - owieczki zamiast rycerzy

Olsztyn k. Częstochowy

Hulała dusza. Hulał wiatr.

Z noclegiem nie było problemu. Weszliśmy w którąś z mniejszych uliczek, zapytaliśmy jednych państwa, pokierowali pod drzwi sąsiadów... i laba!

3 komentarze:

  1. Jurę znam świetnie, ale w całości za jednym razem jeszcze nigdy jej nie przetuptałem, chętnie bym się przeszedł, ale żona na takie eskapady chętna nie jest.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Warto wybrać choć fragment trasy ...i przetuptać. Na mniejszą eskapadkę na pewno da się wyciągnąć.

      Usuń
    2. Wędrowałem tamtędy w czasach harcerskich... lata temu. Zamki wszystkie odwiedziliśmy jezdżąc na wejścia tarnowskich pielgrzymek na Jasną Górę.

      Usuń