 |
Olsztyn k. Częstochowy |
Nasz
pierwszy marszourlop. Pierwszy wspólny. I pierwszy w ogóle. Dziwne,
że tak późno. Bo dajmy na to – taka para, on bez prawka, ona ma,
ale w stanie idealnym, praktycznie nieużywane, jeszcze z panieńskim
nazwiskiem. Więc albo wsiąść w pociąg do Kołobrzegu i leżeć
tydzień plackiem, no albo zawierzyć własnym stopom i ruszyć w
Polskę.
Zaczęliśmy
trochę jak z tym Kołobrzegiem. Tzn. rozpłaszczyliśmy tyłki w
pociągu. Podnieśliśmy je dopiero w Częstochowie. Chcieliśmy
chwilę pokontemplować na Jasnej Górze. Wiem, gamonie z nas.
Kontemplacja na Jasnej Górze? No właśnie. Miejsce wyjątkowe. Ale
tak tłoczne i gwarne, że trzeba naprawdę sporego wysiłku, by
skupić się tylko na modlitwie. Atmosfera raczej sienkiewiczowska.
Nie narzekam (ach, Kmicic!).
 |
Częstochowa |
 |
Częstochowa |
 |
Częstochowa |
Na
samym początku marszourlopu trochę oszukaliśmy. No nie tak
całkiem oszukaliśmy, złe słowo – już na etapie planowania
założyliśmy bowiem, że jeśli będzie taka potrzeba (albo chęć),
to nic nie stoi na przeszkodzie, by korzystać z publicznych środków
transportu. Wiedzieliśmy, że w Częstochowie będziemy dość
późno, do tego pośpiech w klasztorze – odpada. Dlatego do
Olsztyna na spokojnie podjechaliśmy PKS-em.
Trochę
się obawialiśmy, że rezygnując z marszu, przegapimy coś pięknego
– w tym wypadku widok na Jasną Górę. Na szczęście da się go
podziwiać nawet zza szyb autobusu. Wiem, odbiór inny. Pewnie
gdybyśmy szli w odwrotnym kierunku i szlak kończyli w Częstochowie,
za nic byśmy go nie odpuścili. Następnym razem?
Ale!
Co tam widok na Jasną Górę! Widok na zamek w Olsztynie k.
Częstochowy – czysty surrealizm. Drugi plan bezmyślnie wsunięty
pod pierwszy. Ruiny górujące nad ot takim zwykłym miasteczkiem.
Wyglądające zza płotów, znad dachów – zależy, skąd się
spojrzy. Nie sposób przegapić.
 |
Olsztyn k. Częstochowy |
Toteż
nie myśląc jeszcze o szukaniu noclegu, podbiegliśmy pod zamek.
Uiściliśmy należną opłatę za wstęp i... hulaj dusza! Teren
jest spory. Przed Szwedami kompleks składał się z zamku górnego,
średniego oraz dolnego.
 |
Olsztyn k. Częstochowy |
 |
Olsztyn k. Częstochowy |
 |
Olsztyn k. Częstochowy |
 |
Olsztyn k. Częstochowy |
Do
rozbudowy zamku w połowie XIV w. przyczynił się Kazimierz Wielki.
Z tego okresu pochodzi nazwa warowni: Holstein,
czyli dziurawa skała
(spolszczona później na Olsztyn).
Najpierw
więc byli Szwedzi, potem budowa miejscowego kościoła. Z zamku
niewiele pozostało. Zachowały się fragmenty murów obwodowych i
budynków mieszkalnych, porozrzucane na naprawdę dużym obszarze,
ponadto okrągła wieża i Baszta Sołtysia.
 |
Olsztyn k. Częstochowy |
 |
Widok z ruin |
 |
Olsztyńskie czary - owieczki zamiast rycerzy |
 |
Olsztyn k. Częstochowy |
Hulała
dusza. Hulał wiatr.
Z
noclegiem nie było problemu. Weszliśmy w którąś z mniejszych
uliczek, zapytaliśmy jednych państwa, pokierowali pod drzwi
sąsiadów... i laba!
Jurę znam świetnie, ale w całości za jednym razem jeszcze nigdy jej nie przetuptałem, chętnie bym się przeszedł, ale żona na takie eskapady chętna nie jest.
OdpowiedzUsuńWarto wybrać choć fragment trasy ...i przetuptać. Na mniejszą eskapadkę na pewno da się wyciągnąć.
UsuńWędrowałem tamtędy w czasach harcerskich... lata temu. Zamki wszystkie odwiedziliśmy jezdżąc na wejścia tarnowskich pielgrzymek na Jasną Górę.
Usuń