wtorek, 10 listopada 2015

Szlakiem Zamków Piastowskich - DZIEŃ 3. Zamek Grodziec

Dzień, w którym naszym celem był zamek Grodziec, usytuowany na neku powulkanicznym, zaczęliśmy od marszu w kierunku innego wulkanu – śląskiej Fudżijamy. Bliżej niż z Proboszczowa na Ostrzycę mieć chyba nie można.

Stary napis nawigacyjny w Proboszczowie

Proboszczowicki kocurek

Widok na Ostrzycę od strony Proboszczowa

Szybko minęliśmy Ostrzycę Proboszczowicką i udaliśmy się do Twardocic. Wielkie wrażenie zrobiły na nas mijane mimochodem ruiny tamtejszego kościoła. Nie słyszeliśmy wcześniej o nich ani słowa. Ponury widok.


Widok na Ostrzycę od strony Twardocic

Ruiny kościoła w Twardocicach

Stamtąd dobrze oznaczonym na tym odcinku zielonym szlakiem poszliśmy do Czapl. Trasę pokonuje się bardzo szybko, jest właściwie płaska. Uważać trzeba chyba tylko w jednym miejscu – przekraczając drogę nr 364. Brakuje tam biało-zielonego symbolu. Mimo to należy udać się prosto skrajem lasu, po chwili w niego wejść i iść prosto niemal aż do torów kolejowych. Tutaj oznaczenia są już przyzwoite.

Kamieniołomy na Szlaku Zamków Piastowskich

Nie można tego powiedzieć o odcinku prowadzącym przez kamieniołomy tuż przed zejściem do zabudowań Nowej Wsi Grodziskiej. Oznaczenia, wskazującego kierunek wyjścia z kamieniołomu, szukaliśmy tak długo, że w końcu zdecydowaliśmy się pójść na chybił trafił. Trochę się spieszyliśmy, chcieliśmy uwinąć się ze zwiedzaniem do godz. 15, by zdążyć na autobus z Grodźca do Złotoryi. Na ostatniej prostej złapaliśmy więc stopa. Przesympatyczny pan w średnim wieku podwiózł nas pod samą bramę zamku.




Po opłaceniu wstępu zgodnie z kierunkiem zwiedzania udaliśmy się na mury zamkowe. Wspinaliśmy się coraz to wyżej, zaglądając w przeróżne zakamarki zamku, by wyjść na najwyższą w tym skrzydle kondygnację i podziwiać przepiękną panoramę okolicy. Na murach byliśmy praktycznie sami.






Więcej o wielokrotnie przebudowywanym zamku Grodziec, który był ponoć pierwszym w Europie zabytkiem przystosowanym specjalnie do celów turystycznych, można przeczytać na jego stronie oraz tu i tu.





Możliwe jest także wejście do zamkowych komnat, w których prezentowane są stałe ekspozycje pamiątek i mebli z nieraz odległych czasów. Na szczególną uwagę zasługuje zamkowa kaplica.








Niestety, o autobusie do Złotoryi około godz. 15 nie słyszeli nawet najstarsi mieszkańcy Grodźca. Poratowaliśmy się kolejnym tego dnia autostopem. Choć kierowca wybierał się pierwotnie tylko do Zagrodna czy Uniejowic, w pewnym momencie zdecydował się podwieźć nas jednak do samej Złotoryi. Dzięki mu za to!

Na zwiedzanie miasta zabrakło sił. I po trochu też ochoty. Zapał odebrały nam przygody ze źle oznaczonym szlakiem i kłamliwymi tablicami rozkładowym. Całe szczęście – choć autobus ze Złotoryi (przynajmniej ten o 16.50) jechał planowo. Po drodze było co podziwiać.

Gdzieś między Złotoryją a Jelenią Górą

2 komentarze:

  1. bardzo fajny wpis, taki w moim stylu :) wędrowanie po zakamarkach i bocznymi dróżkami, to jest to, co lubię najbardziej :) zapraszam po inspiracje na moją drugą stronę http://dolnyslaskturystyka.blogspot.com/
    pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, takie nieoczywistości mają najwięcej powabu.
      Odwiedzam regularnie, dziękuję!

      Usuń