Dzień,
w którym naszym celem był zamek Grodziec, usytuowany na neku
powulkanicznym, zaczęliśmy od marszu w kierunku innego wulkanu –
śląskiej Fudżijamy. Bliżej niż z Proboszczowa na Ostrzycę mieć
chyba nie można.
Stary napis nawigacyjny w Proboszczowie |
Proboszczowicki kocurek |
Widok na Ostrzycę od strony Proboszczowa |
Szybko
minęliśmy Ostrzycę Proboszczowicką i udaliśmy się do Twardocic.
Wielkie wrażenie zrobiły na nas mijane mimochodem ruiny tamtejszego
kościoła. Nie słyszeliśmy wcześniej o nich ani słowa. Ponury
widok.
Widok na Ostrzycę od strony Twardocic |
Ruiny kościoła w Twardocicach |
Stamtąd
dobrze oznaczonym na tym odcinku zielonym szlakiem poszliśmy do
Czapl. Trasę pokonuje się bardzo szybko, jest właściwie płaska.
Uważać trzeba chyba tylko w jednym miejscu – przekraczając drogę
nr 364. Brakuje tam biało-zielonego symbolu. Mimo to należy udać
się prosto skrajem lasu, po chwili w niego wejść i iść prosto
niemal aż do torów kolejowych. Tutaj oznaczenia są już
przyzwoite.
Kamieniołomy na Szlaku Zamków Piastowskich |
Nie
można tego powiedzieć o odcinku prowadzącym przez kamieniołomy tuż
przed zejściem do zabudowań Nowej Wsi Grodziskiej. Oznaczenia,
wskazującego kierunek wyjścia z kamieniołomu, szukaliśmy tak
długo, że w końcu zdecydowaliśmy się pójść na chybił trafił.
Trochę się spieszyliśmy, chcieliśmy uwinąć się ze zwiedzaniem
do godz. 15, by zdążyć na autobus z Grodźca do Złotoryi. Na
ostatniej prostej złapaliśmy więc stopa. Przesympatyczny pan w
średnim wieku podwiózł nas pod samą bramę zamku.
Po opłaceniu wstępu zgodnie z kierunkiem zwiedzania udaliśmy się na mury zamkowe. Wspinaliśmy się coraz to wyżej, zaglądając w przeróżne zakamarki zamku, by wyjść na najwyższą w tym skrzydle kondygnację i podziwiać przepiękną panoramę okolicy. Na murach byliśmy praktycznie sami.
Więcej o wielokrotnie przebudowywanym zamku Grodziec, który był ponoć pierwszym w Europie zabytkiem przystosowanym specjalnie do celów turystycznych, można przeczytać na jego stronie oraz tu i tu.
Możliwe
jest także wejście do zamkowych komnat, w których prezentowane są
stałe ekspozycje pamiątek i mebli z nieraz odległych czasów. Na
szczególną uwagę zasługuje zamkowa kaplica.
Niestety,
o autobusie do Złotoryi około godz. 15 nie słyszeli nawet
najstarsi mieszkańcy Grodźca. Poratowaliśmy się kolejnym tego
dnia autostopem. Choć kierowca wybierał się pierwotnie tylko do
Zagrodna czy Uniejowic, w pewnym momencie zdecydował się podwieźć
nas jednak do samej Złotoryi. Dzięki mu za to!
Na
zwiedzanie miasta zabrakło sił. I po trochu też ochoty. Zapał
odebrały nam przygody ze źle oznaczonym szlakiem i kłamliwymi
tablicami rozkładowym. Całe szczęście – choć autobus ze
Złotoryi (przynajmniej ten o 16.50) jechał planowo. Po drodze było
co podziwiać.
Gdzieś między Złotoryją a Jelenią Górą |
bardzo fajny wpis, taki w moim stylu :) wędrowanie po zakamarkach i bocznymi dróżkami, to jest to, co lubię najbardziej :) zapraszam po inspiracje na moją drugą stronę http://dolnyslaskturystyka.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńpozdrawiam :D
Oj tak, takie nieoczywistości mają najwięcej powabu.
UsuńOdwiedzam regularnie, dziękuję!