czwartek, 18 stycznia 2018

Zamek w Krasiczynie

Zamek w Krasiczynie

Do Krasiczyna wstąpiliśmy w drodze do Przemyśla. Wcześniej, w podobnych okolicznościach, trafili tu nasi przyjaciele. Podzielili się zdjęciami. I obudzili w nas potrzebę obejrzenia tego miejsca na żywo. Nadarzyła się okazja. W Ustrzykach się rozpadało. Na dobre. Tak, tak – wciąż kontynuuję relację z (nie)naszejpodróży poślubnej. Trzeba było coś wymyślić.

Jak pewnie już zauważyliście, ostatnio staliśmy się jakoś bardziej wygodni. Cóż, nie będziemy burzyć tego wyobrażenia. Wsiadamy w samochód i dajemy zawieźć się na miejsce (około 11 km od Przemyśla). Parkujemy w pobliżu, kupujemy bilet – normalny 15 PLN, ulgowy 8 PLN. I idziemy zwiedzać! Z przewodnikiem.

Baszta Szlachecka 
Widok od strony fosy

Zanim jednak dotrzemy na dziedziniec wewnętrzny, gdzie zaczyna się „wycieczka”, rzut oka na zamek w całej okazałości. Zbudowano go w XVI-XVII w. w miejscu wcześniejszego założenia drewnianego, w pobliżu przeprawy przez San. Pierwszym jego właścicielem był Stanisław Krasicki. Dzieło ojca dopełnił Marcin (też Krasicki, po tacie). Budowlę w stylu renesansowo-manierystycznym osadzono na planie prostokąta - co bok, to inna z czterech stron świata. Każdy z jego wierzchołków zwieńczono cylindryczną basztą:
  • Boską (a w niej kaplica i krypta ostatnich przedwojennych właścicieli zamku),
  • Papieską,
  • Królewską,
  • Szlachecką (Rycerską).


Tym samym w założeniu architektonicznym zamku odzwierciedlono najważniejsze dla jego właściciela wartości: Boga, Kościół, monarchię i szlachectwo. Sylwetkę budowli uzupełniono kwadratową wieżą zegarową. Nad wszelkimi pracami czuwali nie tylko lokalni artyści przemyscy, lecz przede wszystkim architekci z Włoch.

Co przykuwa uwagę zaraz po wejściu na wewnętrzny dziedziniec zamkowy? To coś! Tzn. niezwykłe dekoracje ścienne, tzw. sgraffita. Poprzez nakładanie na siebie kolorowych warstw tynku (lub gliny) i zeskrobywanie powłok wierzchnich (zanim te się utwardzą) tworzy się dwu- (lub wielo-) barwne wzory przestrzenne.

Krasiczyńskie sgraffito

Wieża zegarowa, Baszta Boska i unikalne dekoracje ścienne

Zamek w Krasiczynie ma ich około 7 000 m kw, czyli chyba najwięcej w Europie (tak przeczytałam u Marysi: tutaj). Na pamiątkę pobytu królów: Zygmunta III Wazy, Władysława IV, Jana Kazimierza i Augusta II, ściany zamku ozdobiono ich wizerunkami wykonanymi właśnie tą metodą.

Baszta Szlachecka

Niestety, choć zamek z zewnątrz zachwyca, jego mury niewiele skrywają. Większość oryginalnego wyposażenia została albo złupiona, albo zdewastowana. Chyba że idzie o skrywanie tajemnic... te mury niejedno widziały!

Wnętrze kaplicy w Baszcie Boskiej

Wnętrze kaplicy w Baszcie Boskiej

Wnętrze kaplicy w Baszcie Boskiej

Ale od początku. Dajmy na to, od bezpotomnej śmierci Krasickich. Zamek przechodził w różne ręce, by w końcu w 1835 roku na ponad sto lat trafić do majątku Sapiehów. Nowi właściciele zapewnili Krasiczynowi intensywny rozwój zarówno gospodarczy, jak i społeczny.

Wnętrza zamkowe



Wśród nich – on, Adam Sapieha. O tym, jak był przystojny, niech świadczy fakt, że Jan Matejko wykorzystał jego walory do przedstawienia księcia Witolda na koniu w „Bitwie pod Grunwaldem”. Miał chłopak powodzenie. Latem 1851 r., pewnie nie bez sugestii swej matki, Adam oświadczył się listownie pewnej 20-letniej damie. Mowa o Jadwidze Sanguszko, córce pięknej Izabeli z Lubomirskich. Ponoć zamiast urody, odziedziczyła po matce dobroć i troskliwość. Mało?

Wiosna 1852 r. zapisała się w kronikach towarzyskich ślubem Adama i Jadwigi. Niestety, pannę młodą swą urodą przyćmiła jej siostra, 16-letnia wtedy Helena. Ta również miała swój epizod u Matejki – pozowała mu do „Hołdu Pruskiego”. Mówiło się, że jest drugą obok Katarzyny z Branickich Potockiej największą pięknością Krakowa.

Tuż przed przyjazdem nowożeńców na zamku wybuchł pożar. Czy słusznie brano go za zły omen dla młodej pary? Niby nie, urodziło im się dziewięcioro dzieci. A propos tych dzieci! Zamek jest otoczony parkiem, w którym na pamiątkę narodzin każdego potomka Sapiehów sadzono drzewo: dla synów – dęby, dla córek – lipy. Ale do rzeczy! Do biednej Jadwigi!

I wcale nie myślę teraz o podporządkowaniu się despotycznym rządom teściowej. No dobrze, o tym może trochę też. Ale chyba jeszcze gorzej miała z... mężem. Między nim a jej siostrą dość szybko wywiązał się romans, który trwał kilka lat. Jego owocem było dwoje dzieci. Pierwsze z nich (córkę) wysłano do Francji. Z czasem kontakt z nią całkowicie się urwał. Drugie trafiło na wychowanie do Jadwigi... Syn Adama i Heleny prawdę o swoich rodzicach poznał dopiero po śmierci matki. Trudno było mu poradzić sobie z tą sytuacją. Ostatecznie zerwał stosunki rodzinne.

Co w tej historii smuci najbardziej? Jadwiga do samego końca uwielbiała siostrę. Tak ją ponoć wychowano. Dla Sanguszków rodzina miała być wartością samą w sobie. A wzajemna miłość i szacunek – bezwarunkowe. Obdarzyła nimi też męża. I nigdy się z tego nie wycofała (po więcej szczegółów i tym razem odsyłam do Marysi: tutaj).



Kiedy w 1939 r. do zamku weszli Rosjanie, doszło m.in. do profanacji zwłok Sapiehów. Żołnierze Armii Czerwonej mieli wyjąć trumny z grobowców, opróżnić je i używać na dziedzińcu do kąpieli. Kości wysypano na środku krypty. I choć w 2008 r. zakończono jej odnowę, właściwie nie wiadomo, w jakim stopniu nowe tablice oddają rzeczywistość.

Nowe tablice w krypcie

Pozostałości zniszczonych tablic


Po II wojnie światowej majątek przejęło państwo. W zamku działało wtedy technikum leśne. W latach 70. mecenat nad obiektem objęła Fabryka Samochodów Osobowych w Warszawie, a po jej likwidacji (od 1996 r.) obiekt znajduje się w rękach Agencji Rozwoju Przemysłu. Na jego terenie działają m.in. hotel i restauracja.





PS. No tak, jeszcze lochy!





5 komentarzy:

  1. Jako obywatel Xiążęcego miasta Tarnowa, który wszak do Sanguszków należał, potwierdzam że rodzina była dla nich bardzo ważna.
    Czy Jadwiga była taka nieszczęśliwa? Można by powiedzieć "zostało w rodzinie" ;) w sumie to i tak lepsze niż gdyby miał się chłop za obcymi babami uganiać.
    Sam zamek właśnie przez swoją manieryczność robi bardzo ciekawe wrażenie, a jednocześnie zostawia człowieka w poczuciu pewnej dysharmonii. Mimo wszystko większość ludzi lubi formy czyste albo renesans, albo manieryzm, albo barok. Tu mamy już nie renesans, nie do końca manieryzm i przeczucie baroku.
    Że bogaty, to jasne w końcu tu już mamy zasięg "królewiąt kresowych", których stać było na "przeskoczenie" Europy ;)

    Ale miejsce fajne, choc nam chyba bardziej podobał się nocleg na zamku w Lesku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie przekonałeś mnie :) ...i bo ja wiem, czy to mniejsze zło? Musiało boleć, bardzo. Choć może Jadwiga znalazła jakiś sposób, by sobie z tym radzić. Ech, gdyby nie mieli własnej dziewiątki! A tak, nie potrafię tego ogarnąć.

      Opisałeś ten nocleg (albo choć zamek!) u siebie? Podrzucisz link?

      Usuń
    2. Się na kobietach nie znam tak dobrze jak na beskidzkich szlakach, ale skoro Wislocka (filmu nie ogladalem, piszę na podstawie biografii netowych) tolerowala, a nawet chyba byla zadowolona z trójkota w jakim żyli, to tu tez wszystko mozliwe. Sama zaniedbywana nie była, siostra nie narzekala... Małżeństwa mormońskie podobno są bardzo udane...

      Mnie bardziej zastanawia facet, skoro już jedna kobieta jest "jak cieknąca rynna" (to nie ja, to Salomon - ten Biblijny!) to dwie...?! Moze chodzilo mu o umartwienie, pokutę? ;)

      O ile pamiętam Lesko w czasach jeszcze przed blogowych bylo, a potem już tam nie wracalismy. Nawet zdjęcia chyba same analogi. Ale podobało się bardzo.

      Usuń
    3. Zdaje się, że owszem – tolerowała, ale tylko do pewnego momentu. Egoizm to potężna siła i w końcu (albo od czasu do czasu, zależy od człowieka) daje o sobie znać. Całkiem naturalnie. Choć jasne, mogą istnieć też inne scenariusze. Zwłaszcza, jeśli wzrasta się w określonych wzorcach.

      Ten Sapieha, to umartwianie... nie, jakoś mi to nie pasuje. :)

      Gdyby zdarzyło Wam się wrócić do Leska, chętnie przeczytam, pooglądam i dam się zauroczyć. Z drugiej strony ciekawe, jak czas zweryfikowałby Wasze wspomnienia.

      PS. Oj tak, na tych szlakach to Ty się znasz, jak mało kto!

      Usuń
    4. Jasne, jak będziemy to na pewno napiszę, ale na razie inne plany.

      Usuń