Przypomnę
szybko, że w poprzednim poście zostawiliście nas na ławeczce na Długim
Pobrzeżu. Mieliśmy chwilę odpocząć. Nabrać sił przed dalszą wędrówką. Słowa
dotrzymaliśmy. I tyle, co wstaliśmy, zrobiliśmy kilkadziesiąt kroków – i masz!
Kolejne urokliwe miejsce! Ulica Mariacka. Mówi się, że to „ulica malarzy,
zakochanych, bursztynników – ulica wszystkich, którzy kochają piękno”.
|
Ulica Mariacka w Gdańsku |
Choć
uliczka nie jest zbyt długa, pokonanie jej może zająć naprawdę dużo czasu...
Urzeka każde przedproże, każdy zdobiony rzygacz (odprowadzający wodę z rynien),
niemal każdy element elewacji. Kolejne kamieniczki wspaniale się ze sobą
komponują. I bynajmniej nie przytłacza ich bliskie sąsiedztwo Bazyliki
Mariackiej.
Ta
jeszcze do niedawna była największym polskim kościołem. W 2004 roku tytuł
odebrała jej Bazylika w Licheniu. Mimo to Bazylika Mariacka nadal pozostaje
największą ceglaną budowlą w Europie. Trudno w to uwierzyć, patrząc na nią z
bliska. Świątynia doskonale wpisuje się w otaczającą ją przestrzeń – ciasne
uliczki i smukłe kamienice. Wyłania się zza nich... nieśpiesznie. I
nienachalnie. Jej ogrom widać dopiero w panoramie miasta. I czuć w jej wnętrzu.
|
Wnętrze Bazyliki Mariackiej |
|
Wnętrze Bazyliki Mariackiej |
|
Wnętrze Bazyliki Mariackiej |
Budowę
świątyni rozpoczęto w 1343 roku. Trwała 159 lat. Czyli długo. Wzniesiono ją na
dębowych palach wbitych w podmokły teren. Czyli ambitnie. Wiąże się z nią jeszcze jedno ekstremum:
„Posadzkę
kościoła tworzą płyty, pod którymi spoczywają zasłużeni dla Gdańska
mieszczanie. W świątyni było ponad 500 takich płyt, a zważywszy na fakt, że pod
każdą złożone zostały ciała kilku osób, bazylikę można uznać za wielkie
cmentarzysko.”
(Dwa dni wolności, czyli weekend w
Gdańsku, broszura promocyjna Miasta Gdańska)
|
Zegar astronomiczny - Bazylika Mariacka w Gdańsku |
|
Zegar astronomiczny - Bazylika Mariacka w Gdańsku |
|
Kaplica Jezusa Miłosiernego i Pomnik Smoleński |
|
Ołtarz Koronacji Najświętszej Marii Panny |
|
Tył ołtarza w Bazylice Mariackiej w Gdańsku |
Dorzućmy
do tego 14-metrowy zegar astronomiczny z 1510-1517 roku i 80-metrową wieżę.
Warto zajść. Przy okazji też zobaczyć Kaplicę Królewską, częściowo ufundowaną
przez Jana III Sobieskiego i Fontannę Czterech Kwartałów. W marcu suchą.
|
Po prawej - Kaplica Królewska |
|
(Sucha) Fontanna Czterech Kwartałów |
|
Fontanna Czterech Kwartałów (w tle Kaplica Królewska) |
Po
drodze do Hali Targowej obejrzeliśmy jeszcze dwa kościoły – św. Jana i św.
Mikołaja. Najciekawszy, św. Katarzyny, wciąż był przed nami. Ale za nim o nim,
kilka słów o Hali Targowej.
|
Kościół św. Jana w Gdańsku |
Weszliśmy
do niej z powodów czysto konsumpcyjnych. I trochę z ciekawości. Na chwilę,
tylko się rozejrzę. Nie czytaliśmy i nie słyszeliśmy o niej wcześniej ani
słowa. Choć nie wiem, czy cokolwiek może przygotować na taki widok. Trochę
podobny do tego z Rzymu, gdzie w centrum współczesnego miasta, za szybą, gdzieś
w dole, widać ruiny jego starożytnych fundamentów. Tutaj, w wymiarze lokalnym,
tuż pod stoiskiem ze świeżym mięsem, zabezpieczono bezcenne relikty przeszłości.
Dość... dziwnie.
|
Hala Targowa w Gdańsku |
|
Wnętrze Hali Targowej |
Bardzo
podobnie czuliśmy się w Wielkim Młynie, największym zakładzie przemysłowym
średniowiecznej Europy. Dziś pełni on funkcję pasażu handlowego. Z wystawką
a'la muzealną.
|
Budynek po lewej to Wielki Młyn |
|
Wnętrze Wielkiego Młynu |
Z
tym większą ulgą przekroczyliśmy próg kościoła św. Katarzyny. Wreszcie coś na
poważnie. To tutaj został pochowany zasłużony gdańszczanin Jan Heweliusz.
Miejsce pochówku zdobi płyta nagrobna z 1659 roku. Kościół zyskał jednak sławę
dzięki zupełnie innym, dramatycznym wydarzeniom. Wielokrotnie był nękany pożarami.
O ostatnim – tym z 2006 roku – donosiły wszystkie media. Za każdym razem
kościół podnoszono ze zgliszcz. Gołe, odrapane z tynku ściany i drewniane
wyposażenie tworzą niepowtarzalny klimat tego miejsca.
|
Wieża kościoła św. Katarzyny |
|
Wnętrze kościoła św. Katarzyny |
|
Zdjęcia pożaru kościoła św. Katarzyny z 2006 roku |
Mieliśmy
ogromne szczęście, że trafiliśmy na wystawę prac Szczepana Szotyńskiego:
„Między zadumą a modlitwą”, która doskonale komponowała się z atmosferę
kościoła św. Katarzyny. Do dziś pamiętam emocje, które towarzyszyły mi podczas
oglądania jego grafik. Miejsce do ich wzbudzania – idealne. Mimowolnie wycięte
z czasoprzestrzeni. Tak, „czaso-” też.
|
Autor grafiki: Szczepan Szotyński |
„Pierwszy
obiekt sakralny w miejscu dzisiejszego kościoła św. Katarzyny mógł powstać, jak
przypuszcza znawca historii Gdańska Andrzej Januszajtis, już w 997 roku i mieć
związek z początkami chrześcijaństwa na ziemiach polskich i działalnością św.
Wojciecha. Podbudową tej hipotezy jest odkrycie profesora Andrzeja Zbierskiego,
który w 1986 roku odkrył miejsce pochówku z X wieku, gdzie szkielety zostały
umieszczone w trumnach sporządzonych z wydłubanych pni drzew.”
Odkrywki,
o których tu mowa, można obejrzeć, schodząc w dół za baptysterium. Dzięki
badaniom profesora Zbierskiego dotarto do śladów osadnictwa słowiańskiego z
X-XII w. oraz ceramiki z IV-V w. n. e. Największe znaczenie dla historyków ma
jednak odkrycie fragmentu cmentarza chrześcijańskiego.
|
Szkielet umieszczony w wydłubanym pniu drzewa |
Skoro
już mowa o baptysterium (czyli – dla przyp. za Wikipedią – budowli wznoszonej
przez chrześcijan, przeznaczonej do wykonywania obrzędu chrztu)... To w
kościele św. Katarzyny pochodzi z 1585 roku i zostało stworzone na planie ośmioboku.
Zdobią je mozaiki z barwionego drewna. Jedna z nich przedstawia Dzieciątko
Jezus wznoszące się nad miastem. Inna – Cnotę w fantazyjnych szatach.
Objaśnieniu tych wizerunków służą napisy: „Pax Vobis” (tzn. „pokój wam”) oraz
„Virtus invidiae victrix” (tzn. „cnota zwyciężczynią zawiści”). Wewnątrz
znajduje się chrzcielnica wyłożona nieco później cyną.
|
Baptysterium w kościele św. Katarzyny w Gdańsku |
|
Fragment baptysterium w kościele św. Katarzyny w Gdańsku |
Kościół
św. Katarzyny i pomnik Jana Heweliusza dzieli zaledwie kilka minut piechotą.
Tło dla monumentu stanowi Ratusz Staromiejski. Po jego lewej stronie uwagę
zwraca niewielki pomost obwieszony kłódkami – „Most Miłości”.
Wróciliśmy
na ul. Rajską, wreszcie zjedliśmy gofry (!) i pomaszerowaliśmy dalej. W drodze
do Stoczni Gdańskiej minęliśmy jeszcze kościół św. Bartłomieja, kościół św.
Jakuba i budynek Biblioteki Gdańskiej PAN. No dobrze, ...o Pomniku Poległych
Stoczniowców napiszę w kolejnym poście.
Coraz ciekawsze te Twoje posty =D, mogłabyś oprowadzać wycieczki i pisać przewodniki!
OdpowiedzUsuńDziękuję! Oj, chętnie!
UsuńO fajnie! w Wielkim Młynie nie byłem - dobrze było zobaczyć - Rzym to nie jedyne takie miejsce - relikty murów z czasów rzymskich zobaczyć też można np w wiedeńskim metrze.
OdpowiedzUsuńMoże i te uda nam się kiedyś zobaczyć! Dziękujemy za podpowiedź!
UsuńA wydawało nam się, że widziałyśmy już większość ciekawych miejsc w Gdańsku, a tu niespodzianka! Koniecznie musimy odwiedzić je następnym razem. Z drugiej strony zaś, połączenie pasażu handlowego z czymś w rodzaju wystawy muzealnej wydaje się być, delikatnie mówiąc, niestosowne.
OdpowiedzUsuńHm, bardziej chyba chodzi o sposob, w jaki zostalo to zrobione. Nie mamy nic przeciwko popularyzowaniu historii czy wiedzy w ogole. Tutaj jednak cos nie zagralo... sama nie wiem, chetnie przeczytam o Waszych wrazeniach.
OdpowiedzUsuń