piątek, 29 lipca 2016

Dolnośląska objazdówka: DZIEŃ 1. Kościół Pokoju w Świdnicy

To był wyczerpujący weekend. Nie przywykliśmy do takiego tempa. Nasza średnia? Jeden, góra półtora zabytku na dobę. Maszerujemy większą część dnia. W tym czasie przygotowujemy się (choćby mentalnie) do zwiedzania miejsca, które jest celem naszej wędrówki. Tym razem jednak pogoda pokrzyżowała nam plany. Spacer Górami Sowimi w deszczu? Nie zdecydowaliśmy się.

Wydawało nam się, że objazdówka ze znajomymi będzie wygodniejszą opcją. Ale się umęczyliśmy! Jeden zabytek – bach! Drugi? Bach! Potem jeszcze trzeci i czwarty. Trafiliśmy na niezmordowanych przewodników. Dzięki im za to!

Zaczęło się niepozornie. W Poznaniu wsiedliśmy do pociągu. Cel – Świdnica. Przesiadka w Jaworzynie Śląskiej. Tutaj pojawiły się już schody. Na niewielkim dworcu ani widu naszej osobówki. Sprint na halę dworca. Wszystkie (dwie?) kasy zamknięte. Analiza tablicy z odjazdami. Nie ma naszego pociągu! W internecie był. Jak to?


Trzeba dopaść człowieka. Pewnie powie więcej niż kawałek papieru. Dezorientację dzielimy z inną parą. Pobiegliśmy do zabytkowej lokomotywy parowej. Tylko w jej pobliżu kręcili się jeszcze jacyś ludzie.

-        Do Świdnicy, taa...? A jedziemy.
-        Naprawdę!? Tym!?
-        Ano. Wsiadać.

Tym sposobem znaleźliśmy się w Wakacyjnym Pociągu Muzealnym „Czerwony Baron”, eksponacie Muzeum Przemysłu i Kolejnictwa na Śląsku w Jaworzynie Śląskiej. Poruszaliśmy się  po jednym z najstarszych odcinków kolejowych w Polsce – fragmencie Magistrali Podsudeckiej.



Zajęliśmy wygodne miejsce w jednym z dwóch wagonów osobowych serii Ci28 z 1928 roku, napędzanych lokomotywą parową Tkt48-18 z 1951 roku. Powtarzam numery, ale – przepraszam – nic mi one nie mówią. Mniejsza z tym! Lata robią wrażenie. Lokomotywa powstała w Zakładach Cegielskiego, wówczas Zakładach Metalowych im. Józefa Stalina w Poznaniu, co pozostawiło swój ślad w oznaczeniach na jej... kadłubie?


(Krótką) podróż umilały nam opowieści o historii kolejnictwa. Szkoda, że musieliśmy wysiąść już na pierwszej stacji. Nie usłyszeliśmy ich zbyt wiele, a zapowiadało się naprawdę ciekawie.

No dobrze, wysiedliśmy. Na peronie czekali już na nas znajomi, o których pisaliśmy też w poście o Beeskow. Razem podjechaliśmy pod Kościół Pokoju w Świdnicy.



Kościół, który jak kościół nie wygląda. Przynajmniej z zewnątrz. Bo wyglądać tak nie mógł. Wszystko za sprawą rządzących na tych ziemiach Habsburgów i postanowieniach pokoju  westfalskiego z 1648 roku (który zakończył przegraną przez protestantów wojnę 30-letnią). Wydano wtedy zgodę na budowę trzech protestanckich kościołów – w Głogowie, Jaworze i Świdnicy. Obwarowano je jednak surowymi obostrzeniami:

-        świątynie miały znaleźć się poza murami miejskimi,
-        do ich wniesienia mogły posłużyć wyłącznie nietrwałe materiały, tj. drewno, słoma i glina,
-        bryły budowli nie mogły przypominać kościołów, być wyposażone w wieże i dzwonnice,
-        czas ich budowy nie mógł przekroczyć roku.

Świdniczanie sprostali wyzwaniu. Stworzyli największą drewnianą świątynie w Europie. Jej wnętrze może pomieścić 7,5 tysiąca osób. Obok kościoła w Świdnicy do dziś przetrwał jeszcze tylko Kościół Pokoju w Jaworze.




Wnętrze świątyni robi ogromne wrażenie. Ściany wokół zdobią empory pokryte tekstami biblijnymi, alegorycznymi scenami i tarczami cechowymi. Całość dopełniają drewniany ołtarz i ambona (wyposażona w klepsydry do odmierzania długości wygłaszania kazań) oraz XVII-wieczne organy. Niemal każdy detal wyposażenia kościoła przyciąga wzrok. Niemal – bo prace konserwacyjne wciąż trwają.




W 2001 roku Kościół Pokoju w Świdnicy został wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Zasłużenie.


Bilet wstępu do Kościoła Pokoju w Świdnicy kosztuje 10 PLN (ulgowy 5 PLN). Pobierana jest dodatkowa opłata (10 PLN) za wykonywanie zdjęć. Warto odżałować! Od poniedziałku do soboty kościół można zwiedzać w godzinach 9-18, w niedziele w godzinach 15-18.







6 komentarzy:

  1. Pociągu pozazdrościć... Bóg sprzyja szaleńcem i czasami obdarza ich takimi niespodziankami, nas też nie raz spotykają takie testy.
    Kościół zaiste wyjątkowy i wart opłat, z drugiej strony trzeba zauważyć iż barokowe wyposażenie nijak nie licuje z surowym protestantyzmem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadza się, nas też to uderzyło. Ciekawe, jak tłumaczy się ich nieprzystawalność.

      Usuń
    2. Być może kwestie prozaiczne, np. partycypacja urzędu konserwatorskiego w utrzymaniu świątyni.

      Usuń
  2. Ładna wycieczka :)
    A w świdnickim Kościele Pokoju zdarzyło mi się wczoraj słuchać koncertu organowego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zazdroszczę... pewnie nie ma porównania ze wsłuchiwaniem się w głos przewodnika w głośniku! A tylko tego niestety tam słuchaliśmy.

      Usuń
  3. Nie słyszałyśmy o tym pociągu, a samą Świdnicę odwiedziłyśmy w lipcu 2015 roku. Na liście miejsc nie mogło zabraknąć i Kościołu Pokoju. Wspaniałe pamiątkowy obiekt!

    OdpowiedzUsuń