Jaskinia Mroźna w Dolinie Kościeliskiej |
Z
pogodą w górach tak to już jest, nie zawsze pozwala wyprawić się
gdzieś dalej (czyt. wyżej). Na szczęście deszczowy dzień i w
Tatrach, i w samym Zakopanem można spędzić na wiele sposobów.
Jednym z nich jest wycieczka do Doliny Kościeliskiej i plan
odwiedzenia tamtejszych jaskiń.
Do
Kir z Zakopanego przywiózł nas bus. No dobrze, jego kierowca...
Koszt: 5 PLN. Na jakieś 20 minut wkroczyliśmy na szlak zielony. Po
upływie tego czasu odbiliśmy w lewo, na szlak czarny. Kilkanaście
(kilkadziesiąt?) skalnych stopni zaprowadziło nas do wejścia do
Jaskini Mroźnej. Wstęp jest płatny. Zwiedza się indywidualnie.
Trasa jest jednokierunkowa. A jaskinia - oświetlona. Ot co.
Do
tej pory byłam w kilku jaskiniach Alp Szwabskich i jaskiniach Jury
Krakowsko-Częstochowskiej (wiem, mało, biję się w pierś). Ta
jest od nich inna. Bardzo ciasna, kręta, wielokrotnie zmienia swój
poziom. Właściwie nie ma głównej komory, a tunel, którym
biegnie, trudno nazwać korytarzem. Ciekawe doświadczenie.
Jaskinia Mroźna w Dolinie Kościeliskiej |
Przejście
jaskini zajmuje trochę czasu. Gdy z niej wyszliśmy, rozpadało się
już, że hej! Tzn. tak, że nie było nawet sensu czekać, aż
przestanie. Zeszliśmy czarnym szlakiem w dół i znowu znaleźliśmy
się na zielonym. Tyle, że jakieś 10 minut drogi dalej.
W
lewo, zaraz za Pisaną Polaną, odbija szlak żółty. Przez Wąwóz
Kraków prowadzi on do Smoczej Jamy. Nasza mapa skłamała, ruch na
pewnym odcinku odbywa się tylko jednokierunkowo. Sprawa wygląda
mniej więcej tak: spaceruje się wąwozem; z obu stron skałki (ktoś
skojarzył je z ciasną, strzelistą zabudową krakowskich uliczek);
i bach! Drabina do nieba. Trzeba zdecydować. Albo w górę, bez
odwrotu. Albo zapomnij o Smoczej Jamie.
Wąwóz Kraków w Dolinie Kościeliskiej |
Nie
pękam. Mówię:
- Weź
skocz na górę, zobacz, czy dam radę.
No
co? Odważnie.
Po
chwili słyszę głos z góry:
- Są
łańcuchy, ale spokojnie, powinnaś ogarnąć.
Skoro
powinnam, no to gramolę się po tej drabinie. Mokrej i zimnej...
brr! Chwytam za łańcuch. Pnę się w górę. Chwila... Noga mi
ucieka. Ślisko tu. Rozjeżdżam się! Lecę na pysk. No dobrze, niby
tylko na kolana. Ale i tak nieprzyjemnie. Do licha! Niech przestanie
padać! I ten płaszcz z Decathlonu. Weź się nie przewróć, w
plastikowym worze. Dynda wszędzie. Słabo.
- Nie,
przepraszam, ja schodzę.
- Kiepska
pogoda.
- No.
Schodzę, zanim ktoś zablokuje mi zejście.
I
masz. Nadchodzą z wąwozu. Ci, no - świadkowie mojej porażki.
Pisali, że poziom trudności prawie żaden. A ta zawraca na
jednokierunkowym...
Udało
mi się zejść, zanim podeszli do drabiny. Para w naszym wieku. Niby
się nie dziwią, w końcu ślisko. Posyła go na zwiady. I on mówi,
że spokojnie, powinna dać radę. Skąd ja to znam. Widzę wahanie w
jej oczach. Bynajmniej nie garnie się do drabiny.
I
na to... z wąwozu biegnie dziewczynka. Na oko - podstawówka. Z
rodzicami i dziadkiem. Na widok drabiny „mama” deklaruje chęć
odpoczynku. Poczeka na nich w schronisku. Już zniknęła gdzieś w
wąwozie. A mała sru! Mija mnie. Mija towarzyszkę moich rozterek. I
już jest przy łańcuchach. Co!?
No przecież! Skoro ona da radę! Siedmioosobową grupką wspinamy się do Smoczej
Jamy. Yyy... Łatwizna!
W
jamie ciemno. Jedna latarka czołowa na nas wszystkich. Dziadkowa.
Przeprawa łańcuchami. Nie zawsze jest, o co zaprzeć stopę. W
sumie – częściej nie ma, niż jest. A mała śmiga! Jak pająk!
Na szczęście ciemno, nie widać, że tu i ówdzie podeprę się
kolanem. Tudzież tyłkiem.
Jaskinia
jest malutka. Więc i przejście krótkie. A jaka euforia po wyjściu!
Wszyscy po smartphona. Każdy dokumentuje swój sukces. Tylko mała
niewzruszona. Uśmiechnięta, ale – bez przesady.
Powrót
na szlak zielony. Spacer do schroniska Ornak. Pieczątka. Bułka z
serem z plecaka. Rzut oka na zachmurzone góry.
Schronisko Ornak |
20
minut drogi stąd leży Smreczyński Staw. Wystarczy cofnąć się do
skałek tuż przed schroniskiem i skręcić w prawo (szlak czarny).
Piękne miejsce. Można przycupnąć na ławeczce. Zebrać myśli.
Czasu nie ma zbyt dużo. Zbieram je więc czym prędzej. Nadchodzą.
Szkolna wycieczka. Ech. Powrót szlakiem zielonym.
Smreczyński Staw |
Smreczyński Staw |
Widok znad stawu |
Dolina Kościeliska (szlak zielony) |
Dolina Kościeliska (szlak zielony) |
Jeden z ciekawszych tatrzańskich zakątków, stosunkowo mało oblegany, bo nie ma szczytów którymi można się pochwalić.
OdpowiedzUsuńTa drabina już dawno powinna być lepiej zabezpieczona bo potłuczenia zdarzają się tam często.
Mimo niepogody i tak spotkaliśmy tam sporo turystów. Na szczęście - choć Wąwóz Kraków i Smocza Jama były wolne od szkolnych wycieczek. I żeby była jasność - cieszę się, że nauczyciele zarażają uczniów miłością do gór. I innych pięknych miejsc. Drażni mnie tylko, że nie zawsze udaje im się ich zdyscyplinować.
UsuńZdyscyplinowanie dzieci to mission impossible!
UsuńPiszę to jako wielokrotny przewodnik szkolnych wycieczek - jedyne rozwiązanie to prowadzić je w tereny gdzie nie stworzą zagrożenia dla siebie i innych ;)
Byłam kilka dni temu nad Smreczyńskim stawem. Ładne miejsce, ale widzę że latem prezentuje się bardziej atrakcyjnie niż teraz, kiedy było trochę śniegu.
OdpowiedzUsuńWyobraznia mi podpowiada, ze nie powinnam sie z Toba zgodzic :)
UsuńMoże kogoś z was zainteresuje artykuł który jest na stronie internetowej https://climb.pl/jaskinia-mrozna-tatrzanska-przygoda/ . Moim zdaniem każdy z was powinien go przeczytać.
OdpowiedzUsuń